1 na 3 produkty spożywcze trafia do kosza, a niemal 60 proc. tego co wyrzucamy, wciąż nadaje się do jedzenia. Problem marnowania dotyczy całego świata, jednak coraz więcej inicjatyw i firm stara się go ograniczać, nie tylko z troski o środowisko, ale również o zasobność własnych portfeli. To co my uznajemy za odpad, dla innych bywa żyłą złota.
W koszach na śmieci lądują rozmaite produkty spożywcze, od warzyw i owoców, przez mięso i konserwy po produkty sypkie, które zasiedziały się w szafkach. Skala indywidualnego marnotrawstwa jest jednak nieporównywalna z tym na skalę przemysłową – do śmieci każdego dnia trafiają miliony produktów spożywczych, których nie udało się sprzedać w sklepach na czas. Osobną kategorią są te, które już w chwili wyhodowania lub wytworzenia stają się odpadem – zniekształcone warzywa lub owoce bądź produkty, których opakowania zniszczyły się np. w transporcie. Jako takie nie zasługują na miejsce na sklepowej półce, więc natychmiast trafiają do kosza.
Od grządki do paliwa
Jednym z pierwszych pomysłów na wykorzystanie odpadków żywnościowych było przekształcanie ich w kompost, czyli nawóz. Wielu z nas robi to na własną rękę, a coraz więcej firm na skalę przemysłową. Z odpadków można jednak odzyskać znacznie więcej, co udowadnia działalność firmy Turning Earth, która wytwarza elektryczność i naturalne gazy na bazie odpadków żywnościowych. Odzyskiwanie energii z odpadów nie jest nowością, jednak większość firm wykorzystuje do tego nawozy lub ścieki.
Odpadki żywnościowe do recyklingu wykorzystuje również firma Qest Recycling Services, która zamienia go w bio-diesla, paliwa alternatywne oraz karmę dla zwierząt.
Karma w stylu eko
Karma dla zwierząt z odpadków żywnościowych to również specjalność jednej z farm położonej w pobliżu Las Vegas, która wykorzystuje do tego resztki pochodzące z miasta. Pasza tego typu świetnie sprawdza się w dokarmianiu zwierząt gospodarskich, takich jak świnie czy kury.
Na podobnej zasadzie działa firma Agri Protein, założona przez Jasona Drew. W tym wypadku odpadki pozyskane z rzeźni służą za pożywkę dla much, które składają larwy wykorzystywane do karmienia ryb i kurczaków. Naturalna karma jest tańszą i zdrowszą alternatywą dla powszechnie stosowanej w tym celu soi.
Frykasy z odpadków
Do mądrzejszego (i bardziej kreatywnego) zużywania tego, co jemy, coraz częściej zachęcają również uznani szefowie kuchni. Założyciel restauracji Blue Hill i jeden z najlepszych kucharzy świata, Dan Barber, zaopatruje swoją restaurację w produkty spożywcze z własnej farmy, a za punkt honoru postawił sobie maksymalne ograniczenie marnotrawstwa produktów przygotowywanych w restauracyjnej kuchni. Do podobnych działań zaprasza innych szefów, hodowców i rolników w ramach projektu wastED, który promuje racjonalne wykorzystanie produktów.
Zgodnie z duchem inicjatywy, w kuchni Blue Hills zjemy dania z dodatkiem „brzydkich” owoców i warzyw, łodyg jarmużu, łoju wołowego, kości i chrząstek czy pulpy owocowo-warzywnej, będącej produktem ubocznym produkcji cydru czy soków. W rękach wprawnego kucharza wspomniane produkty spożywcze zamieniają się w dania najwyższej klasy.
Z równym powodzeniem działają rozmaite inicjatywy, w ramach których potrawy z odpadków są stałym lub okazyjnym elementem menu. Londyńska inicjatywa Feed the 500 to coroczna, ogromna kolacja dla pięciuset osób, gotowana wyłącznie z produktów żywnościowych uznanych za odpady. Na podobnej zasadzie działa Forgotten Feast, restauracja bez stałego adresu, założona przez Toma Hunta, eko-szefa kuchni. Jego celem jest wykorzystywanie „brzydkich, niechcianych i niekochanych” produktów żywnościowych w kuchni, w tym w dużej mierze tych uważanych za odpadki.
Podobną ideą kieruje się brytyjska sieć kawiarni The Real Junk Food Project, sprzedająca dania tworzone na bazie pozostałości z restauracji, korporacyjnych imprez, sesji zdjęciowych do magazynów kulinarnych czy banków żywności. Otrzymane produkty spożywcze są zamieniane w zupełnie nowe, pełnowartościowe dania dostępne dla wszystkich, ponieważ to, ile za nie zapłacimy, zależy tylko od nas – jedzenie można wziąć nawet za darmo.
Polskie patenty na odpadkowy biznes
W Polsce podobne inicjatywy dopiero zdobywają popularność. Jedną z pierwszych jaskółek zmian były akcje organizacji „Jedzenie zamiast bomb”, która w ramach promowania idei pacyfizmu i solidarności społecznej pozyskuje nadwyżki żywności od darczyńców i na ich bazie gotuje wegetariańskie posiłki dla potrzebujących. To oczywiście całkowicie niekomercyjna inicjatywa, ale też jedna z pierwszych, która pokazała, że „odpad” to często wyłącznie kwestia nazewnictwa.
Food Outlet
Dobrym sposobem na uniknięcie marnowania produktów jest przecenianie tych z krótkim terminem ważności. Taki zwyczaj od dawna panuje w kieleckiej piekarni „Pod Telegrafem”, gdzie chleb z dnia poprzedniego jest sprzedawany po znacznie niższej cenie i cieszy się ogromną popularnością. Sposób na ograniczenie marnotrawstwa jedzenia z restauracji znaleźli założyciele Food Outletu w Gdyni. Codziennie po godzinie 22:00 są tu sprzedawane posiłki z miejscowych restauracji, oferowane w zdecydowanie niższych cenach.
- Dobry biznes na odpadkach ma szansę zbić także Jerzy Wysocki z Zambrowa, który opatentował metodę wyrobu talerzy z otrębów, czyli produktu ubocznego przemiału zbóż. Na pomysł wpadł w chwili, gdy został zmuszony do zamknięcia własnego młyna. Przekwalifikowanie może okazać się bardzo zyskowne, ponieważ za kilogram mąki w skupie dostaje się około 70 groszy, a za tyle samo talerzy aż 5 złotych. Wspomniane talerze od plastikowych odróżnia jedynie kolor – mają brązowy kolor, są gładkie i nie rozmiękają od wpływem wilgoci czy ciepła. Po zakończeniu posiłku można po prostu je zjeść, wrzucić do kompostownika lub zwykłego kosza – rozłożą się po 30 dniach.
Jak widać, pomysłów na zarabianie na odpadkach jest mnóstwo, a taki biznes to idealny wyraz idei łączenia przyjemnego z pożytecznym.
Originally posted 2016-04-01 08:26:46.